Słowo wprowadzenia: Przez kilka lat udzielałem się na Filmwebie pod nickiem al_jarid. Między innymi prowadziłem tam bloga (poświęconego, rzecz jasna, tematyce filmowej). Ostatnio Filmweb zdecydował, że starczy tego blogowania i wykosił blogi wszystkim użytkownikom. A jako że włożyłem sporo pracy w niektóre z wpisów, nie pozwolę im odejść w niepamięć - zamiast tego umieszczę je w jakimś nowym miejscu. Na przykład niniejszy blog dobrze się do tego celu nada.
Dzisiaj przytoczę wam mój wpis, który na Filmwebie opublikowałem 5 lutego 2011 roku. Taak, to już dekada upłynęła, a mam wrażenie, jakbym wrzucał go tam ledwie wczoraj. Wpis traktuje o gatunkach filmów, ale zawarte w nim przemyślenia i wnioski równie dobrze można odnieść do literatury - wszak i tu stosuje się podział gatunkowy.
......................................................
O gatunkach
No dobrze, to blog filmowy, więc wszyscy się oczywiście domyślacie, że nie będzie chodziło o gatunki leśnych grzybów ani wędrownego ptactwa (w tym momencie pewnie wasze zainteresowanie zgasło bezpowrotnie).
Co ciekawe (albo i nie), nie będzie też o filmie "Gatunek" i jego badziewnych kontynuacjach.
No to o czym zamierzam dziś napisać?
Rzecz będzie dotyczyła klasyfikacji gatunkowej filmów, a przede wszystkim tego, że jest ona głupia i to głupia podwójnie - raz, że obowiązująca obecnie klasyfikacja jest do niczego, a dwa, że sama idea dzielenia filmów na gatunki jest do niczego.